Moda ma to do siebie, że funkcjonuje poza rozsądkiem wynikającym z praktyki życia, bo przyjmowana jest często jako wielce niewygodny strój lub niechlujne i łachmańskie ubranie.
Moda pcha się wszędzie. Panoszy się bezczelnie psuciem języka zastępując jego poprawne określenia sytuacyjnie określeniami błędnymi, zaczerpniętymi z prehistorii lub biologii bez związku ze zjawiskiem lub sprawą, lecz tylko w imię snobizmu językowej mody. Głupota takiego zachowania nie zraża stosujących ten język, wszak modnym trzeba być!.
W Polsce takim modnym zwrotem stało się określenie „samiec alfa” stosowane dla wszelkiej maści męskich liderów osiągających sukces życiowy. Dziwne, że dominujących kobiet nie nazywa „samicami alfa”.
Właściwie taki język nikomu nie szkodzi, pokazuje tylko i potwierdza postępującą ewolucję kulturalną współczesnych ludzi, ewoluującą z pozycji wyższej do nizin.
Obdarte, łachmańskie stroje młodzieżowych idoli sceny muzycznej (nie wspominając oblicza), prostackie teksty ich piosenek faszerowane wulgaryzmami i obscenicznymi gestami, to główne symbole obniżania polskiej kultury.
Szczególnie zaś żałosny widok przedstawia sobą starsze pokolenie snobujących się na estradowe gwiazdy babć i dziadziusiów. To przykry widok kiedy niechlujstwo ich ubioru potęguje destrukcję urody spowodowaną u nich upływem czasu. A przecież powszechnie wiadomo, że z tego powodu ludzie starzy powinni schludnością łagodzić ten smutny obraz. Widać snobizm zagłusza samokrytycyzm.
O języku i poziomie konwersacji p. Wojewódzkiego i jego gości w programie Kuba Wojewódzki – talk show na antenie tvn nie wspominając. Jeżeli już, to tylko dla dowodzenia prawdziwości upadku polskiej kultury masowej.
Kiedy rozbawiony przeczytałem o pomyśle nominowania Doroty Masłowskiej do literackiej nagrody Nobla skonstatowałem , że to jest właśnie ewidentny dowód schyłku kultury piękna i elegancji wypieranej w imię zgubnej mody właśnie przez Masłowską, Kuczoka, Kubę Wojewódzkiego, Dodę, Nergala i wielu jeszcze publicystów, dziennikarzy, polityków, duchownych, itp. popularyzatorów „nowych trendów” w życiu kulturalnym Polaków.
Bardzo mi się to nie podoba i tyle. Bo chyba nie ma sposobu na odwrócenie tego trendu? A może się mylę?