Brak przenikliwości politycznej było głównym obrazem gdańskiego spektaklu Piotra Dudy i Pawła Kukiza. Obaj Panowie poza populistyczną retoryką nie wykazali się wiedzą w zakresie niezbędnym dla realizowania politycznych ambicji.
Takich – między innymi – odpowiedzi udzielił Piotr Duda przepytującym go dziennikarzom (GW z 18nmarca):
Piotr Duda mówi: Skoro premier nie chce z nami rozmawiać, tylko wprowadza rozwiązania na zasadzie dyktatu, to trzeba zmienić drugą stronę do negocjacji.
Dziennikarze:Na jaką?
Piotr Duda:Nie wiem.
Piotr Duda mówi: Rozwarstwienie społeczne [w Polsce] idzie w złym kierunku. Są bardzo biedni i bardzo bogaci.
Dziennikarze: Jak to zmienić?
Piotr Duda: Nie wiem.
Dziennikarze:… jak zmienić żeby kobieta na tym samym stanowisku, co mężczyzna nie zarabiała o 18 % mniej?
Piotr Duda:Nie wiem, związek nie może proponować.
Ciekawe, jak sobie z takim zasobem wiedzy politycznej wyobraża pan Duda załatwienie trudnych spraw przez Sejm z posłami własnego otoczenia o bardzo wątpliwych, politycznych kompetencjach, skoro on sam, jako lider nie ma pomysłu na zmierzenie się z podnoszonymi przez „S” problemami?
Podobną niekompetencją wykazał się wczoraj w audycji Tamasza Lisa Paweł Kukiz, który nie odpowiedział rzeczowo na żadne pytanie, klucząc i konfabulując przez całą rozmowę, powtarzając w kółko o konieczności utworzenia jednomandatowych okręgów wyborczych i zaletach demokracji bezpośredniej wyrażanej w referendach. Żal było złuchać.
Z obu wystąpień panów Piotra i Pawła nasuwają się dramatyczne wnioski:
· Jakiż bezradny byłby Sejm z posłami bez partyjnego zaplecza wyposażonego w programy i scenariusze rządzenia krajem.
· Jakimi środkami polityczno-finansowymi zamierzają panowie Duda i Kukiz realizować głoszone w Gdańsku postulaty opiekuńczego państwa socjalnego i przy użyciu jakich instrumentów politycznych będą realizować referendalne żądania narodu, uznawane przez nich za najwłaściwsze i najbardziej demokratyczne wytyczne do rządzenia państwem?
· Kto przedstawi pod obrady Sejmu projekty aktów prawnych wymaganych dla wprowadzenie w życie tych wszystkich obiecanych zobowiązań, skoro posłowie, poza mandatem wyborczym nie będą dysponować żadnym zapleczem doradczym, analizami i alternatywnymi propozycjami rozwiązań dopasowanych do możliwości gospodarczo-finansowych państwa ?
· Jakim sposobem Sejm z wybranymi w jednomandatowych okręgach posłami, a więc bez zaplecza politycznego partii, utworzy większość parlamentarną zdolną powołać kompetentny rząd do realizacji trudnych zadań natury gospodarczo społecznej?
Przecież takiego rządu nie utworzy rozdrobniony Sejm, bo – jak się nie trudno domyśleć – skład osobowy Sejmu po tak kosztownych, populistycznych obietnicach socjalnych będzie zbiorem populistów, którzy w jednomandatowych okręgach zawsze zwyciężą. To będzie licytacja obietnic byle tylko wygrać i zdobyć mandat. Sejm byłby wtedy najbardziej żałosną polityczną areną niczym nie dyscyplinowanych posłów (brak dyscypliny partyjnej), bez orientacji w politycznych priorytetach państwa i kierujących się wyłącznie demagogią prospołecznego populizmu.
Taki rząd obiecują nam liderzy gdańskiego zgromadzenia Oburzonych.
Chroń nas Panie Boże przed takim nieszczęściem!