Nie ma człowieka, który by przeżył życie bez zrobienia czegoś, czego by nie musiał się wstydzić. Bo poczucie wstydu, to pokłosie poczucia winy za zachowania sprzeczne z obowiązującą etyką wywodzącą się z naszej kultury i poczucia przyzwoitości.
Wysłuchałem i obejrzałem wczorajszy (30.08) program w TVN p. Rymanowskiego „Kawa na ławę” i ze smutkiem skonstatowałem, że kulturowa degradacja polityków obecnych w programie (Czarzasty /SLD/, Szejnfeld /PO/, Cymański /Prawica/, Mastalarek /PiS/ i Przedstawiciel PSL /nazwiska nie zapamiętałem/ jest przerażającym zjawiskiem braku samokrytycyzmu.
Wszyscy panowie z anegdotyczną bezczelnością Jasia, który załatwiwszy potrzebę fizjologiczną na wycieraczce właściciela lokalu zapukał i poprosił o papier toaletowy.
Taką bezczelność wykazali w/w politycy skrajnie krytycznymi wypowiedziami o partiach swoich interlokutorów z narracją mentorów politycznej moralności bez najmniejszego poczucia win swoich ugrupowań z czasów bycia u steru państwa ich partii i ich samych.
Oto rys życiorysów tych panów ze śladami ich udziału w polityce i przy sterach władzy:
- Adam Szejnfeld wieloletni polityk PO, poseł na Sejm III, IV, V, VI i VII kadencji, od 2014 deputowany do Parlamentu Europejskiego VIII kadencji.
- Włodzimierz Czarzasty – polski polityk /SLD/, przewodniczący zarządu Stowarzyszenia Ordynacka, były członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Jego nazwisko pojawiło się w trakcie tzw. afery Rywina, był wskazywany, jako osoba mająca istotny wpływ na media publiczne i koncepcje prywatyzacyjne.
- Tadeusz Cymański – polski polityk, samorządowiec, w latach 1997–2009 poseł na Sejm /PiS/ III, IV, V i VI kadencji, poseł do Parlamentu Europejskiego VII kadencji. Obecnie „Solidarna Polska”.
- Marcin Mastalarek /PiS/ - rzecznik PiS znany z postawy „wypierania się w ciemno” ze wszystkich politycznych faux pas PiS-u.
- Przedstawiciel PSL-u - nazwisko nie zapamiętałem - partii, która współrządzi Polską nieprzerwanie od 25 lat.
Otóż to towarzystwo jęło komentować pierwsze dni „panowania” prezydenta Dudy na tle dwu zagranicznych wizyt i wczorajszego wystąpienia w Szczecinie w 35 rocznicę „porozumień szczecińskich”. Zagranicznych wizyt nie potrafiono rzeczowo skomentować poza śmiesznymi frazesami; jedni o wchodzeniu prezydenta w buty śp. Lecha Kaczyńskiego, drudzy o nadmiernej ogólności prezentowanego przez prezydenta stanowiska w Berlinie w kwestii „formuły normandzkiej” dot. konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Cymański z naburmuszoną powagą orzekł, że prezydent Ukrainy Poroszenko obraził Polskę stwierdzeniem o pełnej wystarczalności formuły normandzkiej, bez Polski. Zaś p. Mastalarek zaatakował PO, że to jej wina, iż Polska nie jest obecna w tym zespole. Przedstawiciel koalicyjnego z PO PSL krytykował rząd jakby jago partia nie miała nic wspólnego z bieżącą polityka tegoż rządu.
Prawdziwym jednak pokazem bezwstydu okazali politycy opozycji wobec głosu prezydenta RP w Szczecinie bezrefleksyjnie stwierdzającego, że obalenie komunizmu nie zaowocowało sprawiedliwością społeczną, bo jedni skorzystali więcej a inni mniej. Ten akcent przemówienia dał asumpt dyskutantom do kłótni o sens tych słów. Adam Szejnfeld dowodził, że nigdzie na świecie nie ma takiej równości, aby wszyscy odnieśli jednakowe korzyści z ustrojowych transformacji. To stwierdzenie mocno obruszyło panów Cymańskiego, Mastalarka i Czarzastego wytykając PO głodne dzieci w Polsce i w ogóle dramatyczne nierówności płacowe, warunków pracy i w ogóle katastrofy gospodarczo społecznej.
Ta żenada dyskusyjna trwała do końca programu. Ten bezczelnie wykrzywiony obraz polskiej rzeczywistości był tak prostacki, że nie zasługuje na komentarz, a jedynie na ocenę, że dał dowód bezmyślnego krytycyzmu polityków - jakby nie było - beneficjentów 25-cio lecia polskiej transformacji, obecnie zawładniętych populizmem a wszystkie błędy systemu zwalających na 8 lat rządów PO. To żenujące wyzbywanie się poczucia odpowiedzialności za Polskę, którą rządzili i są współautorami zarówno sukcesów jak i błędów, to objaw małostkowego egoizmu partyjniackiego prymitywnie stosowanego z umyślną intencją otumaniania ludzi nie orientujących się w polityce, za to stanowiących liczny elektorat mocno podatny na populizm.
Historia rządów III RP dowodzi ich wielkiej obłudy. Oto ona
- Rząd Tadeusza Mazowieckiego; 1989 - 1990 Solidarność – ZSL –PZPR – SD
- Rząd Jana Krzysztofa Bieleckiego; styczeń 1991 - grudzień 1991 KLD – ZChN – PC – SD
- Rząd Jana Olszewskiego; grudzień 1991 - lipiec 1992 PC – ZChN – PSL-PL
- Rząd Hanny Suchockiej; lipiec 1992 - październik 1993 UD – KLD – ZChN –PChD – PPPP – PSL-PL
- Rząd Waldemara Pawlaka; październik 1993 - marzec 1995 SLD – PSL – BBWR
- Rząd Józefa Oleksego; marzec 1995 - styczeń 1996 SLD – PSL
- Rząd Włodzimierza Cimoszewicza; luty 1996 - październik 1997 SLD – PSL
- Rząd Jerzego Buzka; październik 1997 - październik 2001 AWS – UW
- Rząd Leszka Millera; październik 2001 - maj 2004 SLD, UP, PSL
- Pierwszy rząd Marka Belki; maj 2004 SLD – UP
- Drugi rząd Marka Belki; czerwiec 2004 - październik 2005 SLD – UP
- Rząd Kazimierza Marcinkiewicza; październik 2005 - lipiez 2006 PiS – Samoobrona –LPR
- Rząd Jarosława Kaczyńskiego; lipiec 2006 - listopad 2007 PiS – Samoobrona –LPR
- Pierwszy rząd Donalda Tuska; listopad 2007 - listopad 20011 PO – PSL
- Drugi rząd Donalda Tuska; listopad 2011 - wrzesień 20014 PO – PSL
- Rząd Ewy Kopacz; wrzesień 2014 - nadal PO – PSL
Jak widać nie ma w Polsce takiej siły politycznej, która by nie rządziła i z tego prostego powodu żadna nie ma moralnego prawa udawać „dobroczyńców” ojczyzny, bo wszyscy tak samo ponoszą odpowiedzialność za stan naszego państwa.
Wykłócanie się dzisiaj, kto ma większe zasługi, a kto więcej zaniedbań w rządzeniu państwem nie ma sensu, bo jest stratą czasu i energii na szukanie dla siebie argumentów w obronie swoich rządów i krytykę cudzych, energii potrzebnej dla tworzenia racjonalnego współdziałania opozycji z rządzącymi dla unikania zaszłych już błędów i poszukiwania twórczych pomysłów dla uniknięcia podobnych w przyszłości.
Rozmyślnym wyzbywaniem się poczucia współwiny za „grzechy” władzy przytaczaniem rzekomych nieszczęść wmawianych ich politycznej konkurencji to degradacja kultury obyczaju - w tym politycznego - pogłębiająca polityczne zacietrzewienie stron sceny politycznej i szkodzenie wszelkiej normalizacji stosunków polityczno-społecznych w Polsce.
Polska rzeczywistość to efekt 25 lat III RP, a nie tylko ostatnich 8 lat władzy PO i PSL. To rzeczywistość nadzwyczajnego sukcesu Polski podziwianego przez świat a tak nieodpowiedzialnie dezawuowanego przez polityków opozycji.
Nie wyzbywajmy się poczucia winy za błędy, bo świadomość takiego poczucia studzi zapał oskarżania i budzi pożądane odczucie samokrytycyzmu, bez którego nikt nie jest w pełni wartościowym człowiekiem, zwłaszcza politykiem!
Komentarze