folt37 folt37
425
BLOG

Jeszcze o ciągłości władzy.

folt37 folt37 Polityka Obserwuj notkę 20

Przedwczoraj w notce pt. „Przerwana ciągłość władzy narracją…” konkludowałem:  „Jak widać PiS konsekwentnie „zaciera” wszelkie zasługi poprzednik ekip rządzących Polską tworząc mit, że wszystko, co w Polsce pozytywne bierze swój początek od październikowych wyborów 2015 r.” 

Po raz kolejny potwierdził to pan prezydent Andrzej Duda tym razem podczas pogrzeby bohaterów AK Danuty Siedzikówny "Inka" oraz Felilsa Salmanowicza "Zafończyk" zamordowanych bestialsko przez komunistyczne władze PRL-u.

Pan prezydent powiedział:

„Aż 70 lat trzeba było czekać na ten pogrzeb i aż 27 lat po 1989 roku. O ile do 89 roku można powiedzieć, że rządził ustrój tych samych zdrajców, którzy zamordowali "Inkę" i "Zagończyka", to przecież po 89 roku teoretycznie nie”.

Bulwersuje ten zwrot: „O ile do 89 roku można powiedzieć, że rządził ustrój tych samych zdrajców, którzy zamordowali "Inkę" i "Zagończyka", to przecież po 89 roku teoretycznie nie”

A to znaczy ni mniej ni więcej jak uznanie całego ćwierćwiecza odrodzonej po 1989 r Polski, jako kontynuatorki komunistycznego totalizmu. Nie sądzę, żeby pan prezydent myślał tak naprawdę, po prostu zagalopował się emocjonalną narracją skierowaną do ONR, Młodzieży Wszechpolskiej i stadionowej - politycznych sojuszników PiS. To oni przepędzili z uroczystości przedstawicieli KOD wulgarną akcją daleką od powagi pogrzebu.

W przemówieniu pan prezydent słowem nie wspomniał, że władze III RP te „teoretycznie po 89 r. demokratyczne” prowadziły skuteczne procesy uniewinniające zamordowanych, finałem czego był ten pogrzeb i wystąpienie p. prezydenta.

Zaniechania owe czytelnie wyspecyfikował Paweł Wroński:

„Powinien [p. prezydent Andrzej Duda] jednak docenić tę zmianę, bo tylko dzięki temu, że powstała III Rzeczpospolita, mógł zostać prezydentem i wygłaszać swoje ulubione przemówienia. I także dzięki zmianom w 1989 r. Polacy mogą oddać hołd swoim bohaterom.
Najpierw odnaleziono groby polskich oficerów w Katyniu, Charkowie i Miednoje. Potem przez lata prowadzono żmudne poszukiwania ofiar UB. Autorką pierwszych wielkich tekstów na temat "Łączki", gdzie w Warszawie pochowane zostały ofiary zbrodniczego reżimu, była na przykład Małgorzata Szejnert w "Gazecie Wyborczej". Jerzy Ślaski, żołnierz WiN i współpracownik Bronisława Komorowskiego w MON, jest autorem wydanej w 1991 r. książki "Żołnierze wyklęci" i wprowadził ten termin dohistorii.
Wyrok na "Inkę" i "Zagończyka" został unieważniony w 1991 r. W 2012 r. IPN rozpoczął planowe poszukiwania szczątków zamordowanych po wojnie patriotów. Po odkryciu zwłok "Łupaszki" i "Zapory" w 2013 r. "Wyborcza" pisała o historycznej sprawiedliwości. To prezydent Komorowski zrealizował pomysł prezydenta Lecha Kaczyńskiego i ustanowił Dzień Żołnierzy Wyklętych”.

(http://wyborcza.pl/1,75968,20616685,tanczacy-na-trumnach-ten-pogrzeb-byl-politycznym-festynem-pis-u.html)

Czyżby pan prezydent nie liczył się z Polakami, którzy nie popierają polityki PiS. Czyżby zapomniał, że sam był beneficjentem odrodzonej III RP tej „teoretycznie po 89 r. demokratycznej”? Działał w Unii Demokratycznej, był wiceministrem Sprawiedliwości, był ministrem w kancelarii prezydenta III RP, został demokratycznie wybrany na najwyższy urząd w państwie. Był też czynnym opozycjonistą wobec rządzących do października 2015 r.

Kimże chce być pan prezydent dzisiaj skoro okres największych swoich politycznych sukcesów przypadających w czasie ćwierćwiecza państwa tak lekkomyślnie przez siebie nazywanego „państwem teoretycznie demokratycznym”? Po co przyjmował zaszczytne stanowiska tego „niby” demokratycznego państwa?

Dlaczego p. prezydent, człowiek bez najmniejszego osobistego udziału (rocznik 1972) w odzyskaniu suwerenności Polski w 1989 r. ubliża wszystkim demokratycznie wybranym poprzednikom obecnie rządzących, o nieporównywalnie największych niż on sam zasługach wobec ojczyzny i porównuje ich z oprawcami komunistycznego PRL-u?

Czyżby wszystkie demokratyczne procesy zaszłe w Polsce po 1989 r. mierziły pana prezydenta, zaś niegodne incydenty „narodowców” podczas pogrzebu Inki i Zagończyka przed Bazyliką Mariacką w Gdańsku akceptował? Wszak ich nie potępił, więc dlaczego?

I jeszcze jedna smutna refleksja: Te incydenty naruszające powagę pogrzebu w religijnym obrządku katolickim, przed katolicką świątynią pełną wiernych nie doczekały się również słów potępienia ze strony kapłanów, celebrantów żałobnej mszy świętej za zamordowane ofiary przemocy komunistycznej. Zaznaczam - ofiary przemocy - tak haniebnie demonstrowanej przed Bazyliką bez najmniejszej reakcji potępienia ze strony rządowych oficjeli uczestniczących we mszy ani ze strony Kościoła.

I to jest najsmutniejsza refleksja z wszystkich związanych z tym pogrzebem.

 

PS.

Może śmierć Polaka w Anglii śmiertelnie pobitego przez młodocianych nacjonalistów w Harlow w hrabstwie Essex spowoduje jednak jakieś refleksje polskich dygnitarzy, świadków gdańskiego nacjonalistycznego incydentu.

folt37
O mnie folt37

Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka