folt37 folt37
943
BLOG

Intelektualista Stefan Chwin objaśnia „rozszczepienie” polskiego społeczeństwa

folt37 folt37 Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 24

Obszerny, bardzo mądry wywiad w Tygodniku Powszechnym z literatem Stefanem Chwinem pt. „Jak obchodzić się z prawdą” (Nr 21 z 21 Maja) o całokształcie stosunków polityczno-społecznych w Polsce z trafnymi odczytami naszych polskich historyczno-mentalnych mocno obecnych w teraźniejszej polskiej polityce jest bardzo pouczający i warty przeczytania.

W tym mądrym diagnozowaniu polskiej rzeczywistości jednak trochę zraził mnie fragment wypowiedzi odnoszący się do czasu polskiej transformacji ustrojowej po roku 1989.

Ta część tekstu przypomina postawy innych polskich intelektualistów w ich publikacjach - Karol Modzelewski („Zajedźmy kobyłę historii”) i Marcin Król („Byliśmy głupi’) - typowy obraz bezradności dla propozycji politycznej stabilizacji w Polsce.

Intelektualistom tym nie można zarzucić oportunizmu politycznego, zastępowanego akademickimi dywagacjami rozważań zagłębionych w historii, przyczyną - ich zdaniem - obecnego stanu świadomości politycznej Polaków.

To dość częste w politycznej publicystyce uzasadnienie obecnego stanu rzeczy zaszłościami zaborów, wojen, okupacji, komunizmu, dość wyrozumiale usprawiedliwiające zaściankowość polskich politycznych tęsknot za mocarstwowością Rzeczpospolitej XVI i XVII wieku.

W narracji p. Stefana Chwina sporo takich kontestacji, z którymi nie sposób się nie zgodzić, choć nie odpowiadają na pytanie jak z nimi zerwać w imię politycznej racjonalności czasów współczesnych.

Pan Chwin nie uchronił się od delikatnych sugestii krytycznego poglądu na polską transformację ustrojową III RP, nie dość - jego zdaniem - spełniającą oczekiwań mas społecznych obalających swoim masowym poparciem komunizm w Polsce.

Konkluduje, że trzeba było oszczędzić im transformacyjnych drastyczności głównie w sferze ekonomicznej.

Oto refleksje pana Stefana - literata - bardzo zbliżone do populistycznej narracji mocno zakotwiczonej w polskiej społeczności roszczeniowo-konsumpcyjnej:

Ironia losu polega na tym, że nie mieliśmy zbyt wiele czasu, by po 1989 r nacieszyć się odzyskana wolnością. Od razu z nadzieją o lepszą przyszłość zgodziliśmy się na racjonalne ograniczenie suwerenności na rzecz instytucji unijnych. Na początku strona liberalno-demokratyczna potrafiła oczarować Polaków wizją wstąpienia do UE jako wielkiego sukcesu. Jednak po kilkunastu latach, kiedy staliśmy się pełnoprawnym członkiem Unii, a strefa rosyjska się od nas oddaliła zaczęła odsłaniać się przed nami inna strona Unii. Także w sferze symbolicznej.                                                                                                                    

[To znaczy], kiedy idę ulicą Gdańską na przestrzeni 150 metrów mijam trzy zagraniczne banki.  Nie o moje zdanie uchodzi, tylko jak to bywa odbierane przez wielu Polaków. A to drażni. Mnie jest wszystko jedno, w jakim banku trzymam pieniądze, jeśli ten bank je pomnaża i mnie nie oszukuje. Co mi po stuprocentowo polskim banku, jeśli on chce mnie obrabować?  A supermarkety?  Ludzie widzą, że wszędzie są zagraniczne. Statystyki mówią na dodatek, że 90 procenta lokalnej prasy w Polsce należy do Niemców. Trudno się więc dziwić, że prości ludzie reagują na to wedle schematu, który został im wpisany do głowy przez polską szkołę. Kto raz przeczytał „Krzyżaków”, Niemców znienawidzi na zawsze. Stąd frustracja. W pejzażu symbolicznym Polski toczy się obecnie walka o to, żeby było w nim jak najwięcej znaków polskości. Proszę popatrzeć na murale, które powstają masowo”.

Ta wypowiedź nie wskazuje, żeby wypowiadający ją komentator rozumiał dramatyczność polskich wyborów na progu transformacji 1989 r.  

Jeżeli p. Chwin mówi:

Na początku strona liberalno-demokratyczna potrafiła ozczarować Polaków wizją wstąpienia do UE jako wielkiego sukcesu. Jednak po kilkunastu latach, kiedy staliśmy się pełnoprawnym członkiem Unii, a strefa rosyjska się od nas oddaliła zaczęła osłaniać się przed nami inna strona Unii”,

to najwyraźniej ma zastrzeżenia do racji naszej obecności. w Unii.  Ale bez sprecyzowania tych zastrzeżeń wypowiedź jest bezwartościowa poza jej populistycznym walorem wpisującym się w anty unijną narrację PiS.

Dalsza cierpka wypowiedź o obcym kapitale w Polsce posiada te same niedomówienia, bo jeżeli mówi się o zagęszczeniu Polski bankami zagranicznymi i supermarketami jednocześnie przemilczając przyczynę ich obecności, to utwierdza się antyrynkowy ludowy stereotyp „zaprzedania Polski obcemu kapitałowi”. A to jest niedopuszczalny fałsz. To niewybaczalny polityczny grzech tych intelektualistów, którzy takimi wypowiedziami zakłamują historię polskiej transformacji po 1989 r., która (transformacja) musiała podnieść kraj z ruin gospodarczego bankruta z pustą kasą państwową i gigantycznymi długami.

Jak można było podnieść Polskę z tej ruiny bez kapitału?  Przecież nie było rodzimego kapitału, a poziom technologiczno-techniczny polskiego przemysłu (i gospodarki w ogóle) wymagał modernizacji do poziomu zachodnich standardów zdolnych konkurować z Europą żeby tam znaleźć rynek zbytu. Zresztą autor w swojej wypowiedzi niechcący sygnalizuje ten problem w stwierdzeniu:

Jednak po kilkunastu latach, kiedy staliśmy się pełnoprawnym członkiem Unii, a strefa rosyjska się od nas oddaliła…”

No właśnie. Rynek radziecki zniknął i trzeba było go zastąpić bardziej wymagającym rynkiem europejskim, na którym polskie wyroby stanowiły przemysłowy obraz muzealny, a park maszynowy polskiego przemysłu pochodził często z  XIX wieku.

Dziwi, że tak światli uczeni jak prof. Karol Modzelewski i prof. Marcin  Król czy literat prof. Stefan Chwin tak uczenie dywagują o „drastyczności” reform zwanym „Planem Balcerowicza” a przemilczają te prawdziwie „drastyczne” uwarunkowania ekonomiczno-gospodarcze bezwzględnie wymuszające surowość owych reform. Bez tej surowości i późniejszego gigantycznego finansowego wsparcia UE (kapitał obcy) Polska nadal tkwiłaby w smutnej szarości biednego, postsocjalistycznego państwa z dalekiego obrzeża Zjednoczonej Europy.

Pomijanie w tych dyskusjach uwarunkować kapitałowo technicznych w Polsce na przedprożu reform 1989 r., zastępowane dzisiaj przede wszystkim dywagacjami roztrząsającymi ówczesne stosunki społeczno-bytowe narodu jest niewybaczalnym błędem zaniechania świadczenia prawdzie zupełnie obcej większości społeczeństwa, tumanionego politycznym PR partii politycznych tworzących swój polityczny image populistycznym schlebianiem państwowego dawstwa wszelakich dóbr.

Trzeba przyznać, że pan Chwin dostrzega bezsilność elit intelektualnych w politycznej edukacji społeczeństwa polskiego dla podniesienia świadomości narodu w kwestiach ładu państwowego i jego wpływu na całokształt naszego życia.  Tak o tym mówi:

„Trzeba pokazać alternatywny pomysł na Polskę. Nie wiem jednak, jak przekonać polski lud do takich wartości jak wolność jednostki, wolność wyznania, wolność słowa, wolność twórczości artystycznej, niezależność sędziów czy trójpodział władzy. Bo lud to malo interesuje.”

Albo:

„Projekt oświecenia jest mi bliski, rzecz jednak w tym, jak do niego zachęcić „zwykłych ludzi”, czyli „suwerena”. To jest istota sprawy. Bo dzisiaj nie mamy dobrego sposobu…”

Tak więc, p. Chwin przyznaje, że nie wie jak dotrzeć do „polskiego ludu” z „kagańcem” potrzebnej mu wiedzy dla zrozumienia mechanizmów funkcjonowania państwa, a w nim życia społecznego, co spowodowałoby większą obywatelską świadomość przy urnach wyborczych.

Z tekstów książek p.p. Modzelewskiego i Króla można wyciągnąć taki sam wniosek: dostrzegają niedoskonałości w modernizowaniu Polski po 1989 r., ale nie wiedzą jak można było zrobić to lepiej. Nie wiedzą nawet co należy zrobić dzisiaj, żeby zasypać rów społecznego podziału (a jak mówi p. Chwin „rozczepienia”), żeby demokracja nie upadła i nie spowodowała narodowego nieszczęścia.  

Wnioski z prezentowanych tu postaw intelektualistów nie są optymistyczne. Wszak ci mądrzy ludzie pałają intelektualną energią w znajdowaniu błędów budowniczych III RP, a nie maja kszty pomysłu na podniesienie kultury politycznej i ekonomicznej społeczeństwa, choć wszyscy trzej są profesorami i mocno tkwią w polskim szkolnictwie wyższym.

Gdzie tkwi przyczyna ich pasywności twórczej na polu społeczno-politycznym. Przecież ich krytycyzm działań polityczno-społecznych ostatnich 28 lat III RP mógłby świadczyć o ich należytych kompetencjach dla bieżącej aktywności politycznej aktywną postawą w sprawach, które dzisiaj ważą o dalszym kierunku polskiej transformacji ustrojowej. Dlaczego milczą w kwestiach obecnych reform ustrojowych w wydaniu PiS, takich jak oświata (powinna być im bliska) a przede wszystkim praworządność konstytucyjna.

Widać krytykować przeszłość jest dużo łatwiej niż kreować przyszłość.

Ciekawe, co o tym napiszą kolejne pokolenia polskich intelektualistów za następne 30 lat.

Boję się, że historia się powtórzy. Czyli smutno!

folt37
O mnie folt37

Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura