Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory i uzyskało konstytucyjny mandat do sprawowania rządów w Polsce. A sprawowanie rządów to inaczej kierowanie państwem w ciągłości administracyjnej istniejącego konstytucyjnego ustroju państwa prawa, obrazowo porównanego z pojazdami przewożącymi ludzi.
Najwyższym prawem regulującym te zasady są:
a) konstytucja w państwie oraz
b) instrukcje i regulaminy w pojazdach służących do przewożenia ludzi
Jeżeli kierujący owymi wehikułami próbują zmieniać ich konstrukcję to łamią obowiązujące reguły bezpieczeństwa dotyczące powierzonych im ludzi: w państwie obywateli a w pojeździe komunikacyjnym pasażerów.
Konkluzja jest prosta: uprawnienie do kierowania czy to „wehikułem” państwowym czy pojazdem przewożącym pasażerów nie daje prawa kierującym do ingerowania w konstrukcję „wehikułu”.
PiS nie ma więc mandatu do zmiany konstrukcji ustrojowej Polski (konstytucji), bo nie posiada wymaganej większości sejmowej tak sprecyzowanej przez prawo:
„2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów – w celu uchwalenia ustawy o zmianie Konstytucji RP (art. 235 ust. 4)”.
Wszelkie ekwilibrystyczne argumentacje partii rządzącej i jej ministrów o posiadanym dzisiaj takim prawie to prymitywny kamuflaż adresowany do własnego elektoratu zupełnie pozbawionego dociekliwości co do prawidłowych uwarunkowań prawnych (konstytucyjnych) do tego uprawniających.
W tej sytuacji PiS jako partia rządząca pomija konstytucyjne reguły państwa prawnego wymagające owych 2/3 głosów posłów potrzebnych do zmiany konstytucji, po zmianie której mogło by ów ustrój zmienić.
Obecne zachłystywanie się rządzących narracją o otrzymanym mandacie do praktykowanych przez nich zmian ustrojowych jest oszustwem na które dają się nabrać tylko ci ufni i naiwni zwolennicy partii, których oburzenie wybuchnie dopiero po uświadomieniu sobie tego oszustwa.
Podstawy obecnego konfliktu władzy ze społeczeństwem tkwią właśnie w tym przekłamaniu, które zostało rozpoznane przez społeczność wielkomiejską - z natury daleko lepiej zorientowana w niuansach funkcjonowania państwa prawnego – i nie dostrzegane (na razie) w bastionach wyborczych PiS ulokowanych głównie w prowincjonalnej części kraju.
Najbardziej niepokojące jest to, że rząd i ośrodki jego zwolenników dokładnie to wiedzą i świadomie zakłamują rzeczywistość wprowadzając w błąd swoich zwolenników dla utrzymywania poparcia społecznego, które runie jak domek z kart po zdemaskowaniu tej polityki.
Świadomość ta pomału dociera do coraz szerszych grup społecznych przy uświadamiających komunikatach o światowych protestach skierowanych do rządu PiS nagłaśnianych przez media europejskie w tym polskie.
*http://konstytucyjny.pl/apel-sedziow-trybunalow-miedzynarodowych-do-prezydenta-rp-o-niepodpisywnie-ustaw-dotyczacych-sadow/
*https://mojepanstwo.pl/dane/twitter/33837710
*http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/john-mccain-ostro-o-zmianach-w-polskich-sadach/svne4cd
*http://jankepost.salon24.pl/795988,panie-prezydencie-panski-ruch
Nieodpowiedzialność polskich władz przebija ze wszystkich światowych mediów także tych konserwatywnych, które ideowo sprzyjają PiS-owi lecz są przeciwne reformom, które zdradzają ideały demokratycznych konserwatystów stawiających państwo prawne ponad dyktat jednej partii wyraźnie zmierzający do autorytaryzmu obalającego system trójpodziału władzy.
Ten kierunek nadany przez PiS jest odwróceniem się od cywilizacji Zachodu z którą jesteśmy związani demokratycznymi ideałami, ale też normami dyscyplinowania państw członkowskich odchodzących od tych norm, co właśnie czyni PiS.
Płoche są nadzieje PiS, że kary unijne przewidziane na „zbuntowany” kraj członkowski nie uzyskają jednomyślności wszystkich członków Unii (Węgry zapowiadają weto) zapominając o postawie Orbana przy wyborach Tuska. Ponadto Unia ma mechanizm zneutralizowania Węgier wszczynając równolegle przeciw nim tę samą procedurę dyscyplinującą co wobec Polski, a to odbiera Węgrom prawo głosu.
Czyli w każdych okolicznościach PiS naraża Polskę na katastrofę nie tylko polityczną ale także ekonomiczną powodującą efekt domina hamujący tempo naszego rozwoju po wstrzymaniu prze Unię wypłat dotacyjnych dla Polski.
Chmury zagrożenie Polski są tak czarne, że aż dziw bierze, iż nie dostrzega tego Piotr Duda szef pracowniczych Zw. Zawodowych, członkom których (w razie nałożenia na Polskę „sankcji”) bardzo wielu grozi utratą pracy a innym uszczupli wynagrodzenia.
Przysłowie mówi, że najciemniej jest pod latarnią, a polityczną latarnią w Polsce jest PiS i tam właśnie ta panująca ciemność przeraża.
Czas najwyższy na przebudzenie, póki nie jest za późno!
PS.
Dzisiaj o godz. 11,oo odbędzie się spotkania pierwszej prezes SN z prezydentem RP, więc promyk nadziei jest!